26.06.2024 Rysy od strony słowackiej ( mój 3 raz od strony słowackiej, a 5 ty raz w sumie na Rysach )

Miał być luźny dzionek w polskiej części Tatr. Spontanicznie kierunek się zmienił :) Wczesnym popołudniem wyjechałem z Łysej Polany w kierunku na Popradzkie Pleso. Za przejściem granicznym zatrzymałem się przy parkingu w części słowackiej, gdzie ostatnio parkowałem autko, zamiast w Palenicy B. Dwa słowa z Panem parkingowym, z którym sobie gadaliśmy wcześniejszymi moimi pobytami. 

Dojazd do Popradzkiego Pleso po 14 tej. Ogarnięcie się, opłata parkingowa w parkometrze ( 15 EURO na 24 h ). Wyjście na szlak o 15 tej :) Na Rysy od strony słowackiej w sumie trasa wiedzie początkowo po krętym asfalcie, tak samo asfaltowy początek jak po stronie polskiej, ale o wiele krótszy dystans. 


Po asfaltowym odcinku drogi ( 3,5 km ), wbijamy w las, tu jeśli ktoś czuje się na siłach, może wziąć co nieco na plecy i zanieść np. butlę 21 kg plus stelaż na plecki i wnieść do schroniska Chata pod Rysami :) 


Po dość krótkim odcinku podejściowym przez las, wychodzimy na część otwartą, tutaj sporą część szlaku pokonuje się podejściem po kamieniach, mijając m.in Żabi Potok. Nabierając wysokości przechodzimy koło Żabiego Stawu. 



Za Stawem Żabim mamy jedyny fragment półki skalnej z łańcuchami i troszkę zabawnie tu wyglądającymi stopniami/ schodkami metalowym :). Gdy je pierwszy raz widziałem ( kilka lat temu, to rozbawiło mnie to :) 


Po przejściu tego odcinka, wychodzimy na spokojniejszy odcinek podejściowy. Kilka, kilkanaście minut ( w zależności od możliwości kondycyjnych ) wychodzimy na ostatni odcinek prostej podejścia do Chaty. 




Gdy podchodziłem w okolicy Chaty, usłyszałem pierwszy pomruk burzy. Zakręciłem się koło schroniska, obserwując zmiany w zachmurzeniu. Wyraźnie zanosiło się na deszcz, a nawet burzę, więc pomysł na dalsze podejście na Rysy, szczególnie, że od Chaty był fragment o sporym wzniesieniu, do tego w śniegu ( widać na foto powyższym ) 


Obserwowałem pogodę oraz schodzących z góry.



Skorzystałem również ze znanej na cały świat ;) toalety pod Rysami ;) 






W międzyczasie zachmurzyło się mocniej i po chwili zaczął padać deszcz, a następnie deszcz z gradem 


Z konieczności musiałem schować się w przedsionku Chaty. Sporo ludzi w schronisku, gównie chyba Niemcy. Troszkę się kręciło osób, a przedsionek mały, tom się wszedłem do głównej części schroniska.Po kilku minutach , do schroniska powróciła dwójka polskich turystów, niestety całkowicie zmokli. Zagadali o nocleg obsługę schroniska, gdyby pogoda się nie wyjaśniła. Zaproponowałem im, że podejdę na Rysy i schodząc sprowadzę ich ( miałem dodatkowe światło, w razie zejścia o zmroku ). W sumie zejście z Rysów do parkingu, zajęło mi około 2,5 h. Tę trasę znam, byłem od strony słowackiej już 3 raz. Polacy chcieli zejść ze mną, gdyż nocleg kosztował ich 100 EURO :( Naszą rozmowę podsłuchał pracownik schroniska i w sumie podszedł do mnie i rzekł ... " zostajesz ? Jeśli nie, to mamy już zamknięte i podejmij dobrą decyzję " Czym dał mi do zrozumienia, bym wyszedł z Chaty !  Szoka !!! Nigdy, nigdzie, w żadnym schronisku nie zostałem tak potraktowanym ! :( 

Wyszedłem z Chaty. Było po 18 tej. Pogoda fajna, przejaśniać się zaczęło. Ruszyłem podejściem śnieżnej ściany, po mokrym śniegu, założywszy raki. Podejście szybkie, bezproblemowe w rakach i z czekanem dla podpórki/ zabezpieczenia. 



po 20 minutach, wolnym tempem, z kilkoma przystankami na zdjęcia, podszedłem na Rysy. Mglisto, w sumie mało co widać, brak panoram, ale uwielbiam takie klimaty. Do tego byłem sam, samiuśki na RYSACH !!! Coś niesamowitego, no nie sam, szczurek jeden był również na wierzchołku polskich Rysów :) przemknął między kamieniami. Zrobiłem kilka fotek, filmików i podszedłem na słowacki szczyt Rysów, tu kilka fotek. 






Ludziki, turyści to co poniektórzy śmiecą wszędzie, nawet do skrzyneczki na notatnik, który kiedyś tam był przechowywany, zrobili z niego śmietnik :( 



Kilka ujęć na dwóch wierzchołkach Rysów i około 19 tej powrót.







Około 19 tej, ruszyłem do Chaty pod Rysami ( schronisko, najwyżej położone w Tatrach ). Umówiłem się z polskimi turystami, że schodząc, wejdę do schroniska i ruszymy wspólnie do parkingu na Popradzkie Pleso.














 Wszedłem do Chaty, ale dwójka turystów postanowiła zostać na noc. Kobieta wspomniała, że ma ubranie calusie mokre, nie mieli nic suchego z ubrań na podmiankę. Chciałem zaproponować swoje, rezerwowe, suche, czyste bluzę, kurtkę, ale odpuściłem. Pożegnałem się i wyszedłem z Chaty. Zejście do parkingu w Popradzkim Pleso od Chaty, zajęło mi 2 h.  

Na zejściu, już bliżej parkingu, zaobserwowałem, że nad Słowacją, Popradem, jest superkomórka burzowa. dość intensywna w rozładowaniach. W pewnym momencie w przestrzeń ziemską wszedł meteoryt. Musiał być spory, bo pomimo światła dziennego oraz mocnego zamglenia, zachmurzenia nieba, zauważyłem dość długi lot wypalającego się meteorytu w atmosferze ziemskiej ! To było dość wyjątkowe zjawisko. 




Dzień fajnie wypełniony, wiele się zadziało, głównie dobrego, wiele wspomnień, emocji oraz fajna przygoda. Ale dzień się jeszcze nie skończył i okazało się, że był jeszcze dość dłuuugi !Niestety, w powrotnej drodze, nie mogłem załączyć nawigacji. I się zaczął " na nowo dzień " :) Zamiast 1,5 h powrotu, zrobiły się 3 h :) Po wielu trudach udało się odnaleźć drogę powrotną, a nie było łatwo. Słowacja późnym wieczorem była bezludna, stacje paliw na ogół nieczynne. Nawet przez moment znalazłem się w Popradzie :) Co nieco odjechałem :) Ale udało się wrócić na właściwe tory, choć zamiast wjechać do PL na Łysej Polania, to wbiłem przez Jurgów :)  Na " koniec dnia " podwiozłem jeszcze spóźnioną na autobus kobietę, wiec w koniec końców wszystko zakończyło się pozytywnie :) 

Fajny wypad, wiele frajdy i przygody. 

 

Poniżej jeszcze jeden filmik, podczas schodzenia z Rysów, jeszcze przed Chatą. 


 



Komentarze